„Filary Ziemi” – gotycka katedra zbudowana z literackiego kamienia
„Filary Ziemi” – gotycka katedra zbudowana z literackiego kamienia

„Filary Ziemi” – gotycka katedra zbudowana z literackiego kamienia

Ken Follett – znany dotąd raczej z wartkich thrillerów – Filarami Ziemi uczynił coś, co w literaturze popularnej rzadko się zdarza: stworzył monumentalne dzieło epickie, będące zarazem kroniką średniowiecza, dramatem ludzkich losów i metafizyczną refleksją nad sensem tworzenia. Ta książka to nie tylko cegła (dosłownie – liczy sobie ponad tysiąc stron), ale raczej kamień węgielny powieści historycznej, który sam w sobie przypomina gotycką katedrę – pełną detali, strzelistą, wznoszącą się ku temu, co ponadczasowe.

Język jako murarz i architekt

Follett nie popisuje się językiem – i właśnie w tym tkwi jego siła. Jego styl przypomina solidne rzemiosło: nie jest może wyszukany, ale rzetelny, precyzyjny i celny. Narracja płynie jak rzeka, której nurt wciąga czytelnika już od pierwszych stron – z tym większym zaskoczeniem, że oto autor thrillerów zdołał przemienić się w kronikarza epoki, której nie dotknął, ale którą zdołał poczuć i odtworzyć z niemal archeologiczną dokładnością. Dialogi są żywe, naturalne, niepozbawione dramatyzmu, ale i nie przeładowane patosem. Opisy – zwłaszcza te dotyczące budowy katedry – mają w sobie coś z poetyckiego traktatu o architekturze ducha i materii zarazem.

To, co w stylu Folletta urzeka, to jego zmysł do rytmu. Sceny są komponowane jak akty teatralne – napięcie narasta, by w kulminacyjnym punkcie eksplodować emocjonalnie. Narrator zachowuje dystans, ale nie chłód – jego opowieść tętni uczuciem, pulsuje losem bohaterów, niekiedy współczującym tonem, innym razem chłodną ironią. Można powiedzieć, że Follett buduje swój świat z liter jak z kamieni – każdy z nich musi pasować, musi dźwigać ciężar historii.

Bohaterowie – ciała i dusze katedry

Postaci w Filarach Ziemi są jak filary właśnie – każda z nich coś podtrzymuje: ideę, konflikt, moralny ciężar opowieści. Tom Budowniczy to uosobienie twórczej pasji – człowiek, który śni o katedrze, tak jak artysta śni o swoim dziele. Jego postać przypomina średniowiecznego Leonarda – mistrza, który w kamieniu widzi ducha. Jest przy tym skromny, wycofany, a jego wielkość nie polega na walce o władzę, lecz na wytrwałości – cichej, lecz niezłomnej.

Aliena, jedna z najciekawszych bohaterek kobiecych w literaturze historycznej, to istna średniowieczna Antygona. Jej siła bierze się z krzywdy – odebrano jej wszystko, a mimo to nie straciła dumy ani godności. Follett pisze o niej z czułością, ale i z podziwem – nie jest to bierna ofiara losu, ale kobieta, która nie pozwala światu złamać jej do końca.

Philip, mnich i późniejszy przeor, to figura świętego polityka – oksymoron? Być może, ale Follett zaskakująco sprawnie kreśli portret duchownego, który pragnie dobra, ale nie ucieka od trudnych decyzji. Jego wiara nie jest fanatyczna – jest rozumna, praktyczna, ugruntowana w miłości do ludzi.

Nie sposób nie wspomnieć o antagonistyce – William Hamleigh to uosobienie brutalnej, pierwotnej siły zła. Jego okrucieństwo jest niemal teatralne, ale nie przerysowane – przypomina złoczyńców Szekspira, w których czai się nie tylko przemoc, ale i groteska. Obok niego mamy też bardziej wyrafinowane wcielenia ciemności: przebiegłego biskupa Walerana, który spiskuje i manipuluje niczym Machiavelli w sutannie.

Fabuła – cegła po cegle, życie po życiu

Struktura powieści przypomina układanie kamieni na murze – każda warstwa opowieści wspiera się na poprzedniej, a jednocześnie tworzy nową jakość. Historia rozciąga się na kilkadziesiąt lat – od tragedii na szubienicy po triumf ukończonej katedry – i obejmuje losy kilku pokoleń. Ta rozciągłość czasowa nie nuży – przeciwnie, daje poczucie uczestnictwa w czymś wielkim, prawie biblijnym.

Follett nie boi się pokazać brutalności epoki – gwałtów, intryg, głodu, okrucieństwa władzy. A jednak Filary Ziemi nie są powieścią pesymistyczną. Przeciwnie – bije z nich wiara w człowieka, w jego zdolność do tworzenia, do miłości, do przezwyciężania zła. Katedra staje się tu nie tylko budowlą, ale i metaforą – marzeniem, które można urzeczywistnić, nawet jeśli trzeba za nie zapłacić najwyższą cenę.

Świat przedstawiony – średniowiecze w 4K

Opisy miast, klasztorów, targowisk, turniejów, lasów – wszystko to tętni życiem. Średniowiecze Folletta nie jest romantyczną fantazją – to epoka brudu, zabobonów i okrutnych hierarchii, ale też czas duchowej intensywności i artystycznego rozkwitu. Autor z dbałością o szczegół odmalowuje realia społeczne, ekonomiczne i religijne – czytając, ma się wrażenie, że można dotknąć chropowatej ściany katedry, usłyszeć śpiew mnichów, poczuć zapach chleba na rynku.

Refleksja końcowa – czy warto?

Filary Ziemi to powieść, którą się nie tyle czyta, co przeżywa. To literacka pielgrzymka przez czas, wartości i ludzkie emocje. Jest to również opowieść o tym, że wielkość nie bierze się z siły, ale z wiary – niekoniecznie religijnej, ale tej w sens istnienia, w wartość pracy, w potrzebę piękna.

Dla miłośnika literatury, dla pasjonata historii, dla każdego, kto w książkach szuka nie tylko rozrywki, ale i wzruszenia – to lektura obowiązkowa. Ken Follett, niczym średniowieczny mistrz murarski, wzniósł swoją literacką katedrę z precyzją, sercem i rozmachem. I choć niektórym może wydać się zbyt monumentalna – warto podjąć ten trud. Bo Filary Ziemi to nie tylko opowieść o budowie świątyni – to opowieść o budowie człowieczeństwa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *